Nigdy nie wiesz, ile czasu ci zostało.
Czy
wyobrażasz sobie życie w świecie, w którym nie istnieje przemoc? Nikt nie
wszczyna wojen, ludzie żyją w pokoju, pełni akceptacji do pozostałych
mieszkańców naszej planety - niezależnie od ich rasy czy pozycji społecznej.
Bez wątpienia niemal każdy z nas marzy o byciu częścią takiego społeczeństwa,
jednak jak to w życiu bywa, nawet w takim przypadku istnieje haczyk. Co powiedziałbyś, gdyby
rasa ludzka przegrała i została ofiarami pozornie perfekcyjnych stworzeń,
nazywanych duszami, które wszczepiając się w nasze ciało, odbierają nam
świadomość, prawo do własnych decyzji, a co za tym idzie, prawo do życia? Jak
wyglądałby twój plan, jeśli stanąłbyś przed obliczem unicestwienia - czegoś
znacznie gorszego od samej śmierci?
Melanie
była jedną z nas - ludzi, których ciała obecnie zostały przejęte przez nieśmiertelne
dusze, będące naszymi wrogami, okupującymi Ziemię jako jedną z wielu planet w
galaktyce, którą posiedli. Dziewczyna, jako jedna z nielicznych osób wciąż
świadomych swego istnienia, po zapoznaniu się z kilka lat starszym Jaredem,
dołączyła do podziemnej grupy ocalałych. Znalazło się tam również miejsce dla
jej młodszego brata, Jamiego. Niestety gdy wyruszyła na jedną z misji, została
schwytana przez wrogów. Ich zamiarem było wszczepienie w jej ciało jednego z
obcych, którzy wyłudziliby od niej informacje o kryjówce ostatnich prawowitych
mieszkańców tej planety. Mimo że zabieg przeszedł pozornie bezproblemowo,
Wagabunda - nowa mieszkanka ciała dziewczyny, wkrótce odkrywa pewien błąd i po
długich przemyśleniach, postanawia połączyć siły ze swoją towarzyszką. Nie mogą
pozwolić na schwytanie najbliższych ich sercom istot.
W
czasach ogromnej popularności dystopii, które znów wróciły do łask, rzadko
spotykamy się z tego typu książką, w której wrogami nie są ludzie, a zupełnie
inne istoty. Zazwyczaj rządzą władzy i terroru wykazuje się właśnie nasz
gatunek, którego zamierzenia często są niejasne. W Intruzie natomiast mamy do
czynienia ze srebrnymi maziami, których odnóża wszczepiają się w każde komórki
naszego ciała, gdy tylko mają na to szansę. Dusze wymazują nam pamięć, o ile
nie mają podejrzeń o działalność człowieka w grupie rebeliantów. Jak można się
domyślić, równa się to ze zniszczeniem człowieka, który do tej pory
zamieszkiwał dane ciało. Wspomniane istoty są więc tytułowymi intruzami, które
napadają na nasze ziemie ze swoimi pseudoidealnymi planami. W ich
zamierzeniach, które szybko się ziściły, świat miał stać się bezkonfliktową
planetą, podobnie jak pozostałe, zamieszkałe przez nich miejsca. Można zatem
śmiało powiedzieć, że sytuacja, w której znalazła się Wagabunda, jest jedną na
milion. Nigdy dotąd dusze nie miały styczności z tak walecznym człowiekiem jak
Melanie. To jej głos, myśli i wspomnienia krążyły w głowie wszczepionej w jej
ciało istoty, która szybko przekonała się, że stoi po złej stronie wojny.
Stephenie
Meyer jest kojarzona głównie z bestsellerową sagą Zmierzch, za co nie można
nikogo winić. Wstydzić się jednak powinny osoby, które tkwią w przekonaniu, iż
jej kolejna powieść może być wrzucona do tego samego worka! Intruz jest bowiem
całkowitym przeciwieństwem niezbyt ambitnych książek o wampirach, które zostały
pokochane przez nastolatki na całym świecie. Antyfani są zdania, że jedyną
rzeczą, jakiej dziewczyna staje się pewna po przeczytaniu wywodów Belli, jest
konieczność posiadania mężczyzny u swego boku. Dystopia amerykańskiej pisarki
jest natomiast pełna niezwykle mądrych i przydatnych wniosków, jakie można
wysnuć po przeczytaniu całej książki. Mamy możliwość zastanowienia się, a
raczej gdybania, co by się z nami stało, jeśli znaleźlibyśmy się w takiej
sytuacji jak główne bohaterki. Dodatkowo stajemy się pewni tego, jak wielką
wartością w życiu jest miłość i rodzina. Obserwując tajną działalność ludzi z
punktu widzenia intruza, jesteśmy dumni z tego, że w najkrytyczniejszych
chwilach nasz gatunek byłby w stanie się zjednoczyć i działać wspólnie, nie
patrząc na to, kto jest kim. Jest to jedynie kilka przykładów, jakich w tej książce można znaleźć naprawdę mnóstwo.
Główne
bohaterki, jakimi bez wątpienia są Wagabunda i Melanie, to silne osobowości,
którym daleko do ideału. Wagabunda jest rozchwytywaną przedstawicielką dusz,
odbywających podróże po całym wszechświecie. W poprzednich życiach była nawet
niedźwiedziem, dzięki czemu teraz ma o czym opowiadać tym, którzy tego typu
odwiedziny mają jeszcze przed sobą. Prowadziła wykłady na uczelni, gdzie
dzieliła się swoją wiedzą i doświadczeniami z planet, które odwiedziła. Do
momentu, gdy znalazła się w ciele Melanie, była pewna, iż istoty, do których
grona sama należała, są perfekcyjne, a ich miejsce na Ziemi całkowicie
uzasadnione. Kiedy poznała mentalność człowieka oraz uczucia, z jakimi
dotychczas nie miała styczności, stopniowo przyznawała rację ludziom, a bunt i
opór, jaki stawiali, uznała za zrozumiały. Po spotkaniu kolejnych ocalałych,
zawarciu z nimi przyjaźni oraz innych, znacznie silniejszych więzi, sama
poczuła się jak człowiek, a wkrótce zaczęła przeciwstawiać się innym duszom.
Jest tu przedstawione zjawisko zachwianej lojalności i uczucia przynależności.
Melanie
można by natomiast zaliczyć do typowych buntowniczek-rebeliantek, które
zgodziłyby się na najgorsze cierpienie, jeśli tym kosztem mogłyby uratować
swoich bliskich przed schwytaniem. Po śmierci rodziców, dziewczyna musiała
zaopiekować się swym młodszym bratem, co było nie lada wyczynem w czasach, gdy
nie zaatakowani przez dusze ludzie nie mieli dostępu do podstawowych rzeczy.
Musiała błyskawicznie dorosnąć i wziąć odpowiedzialność za wychowanie chłopca,
który był dla niej wszystkim. Gdy spotkała Jareda, mężczyzna zajął drugie
miejsce w tej hierarchii. On również należał do niewielkiej grupy ludzi, którzy
jeszcze nie zostali schwytani w ręce wroga. Dopiero podczas oglądania ich
wspomnień, wraz z Wagabundą uświadamiamy sobie siłę miłości w niepewnych
czasach.
Intruz to
zupełnie nowa Stephenie Meyer, której nie poznałabym, gdyby nie jej nazwisko na
okładce książki. Jej warsztat pisarski przez minione lata diametralnie się
zmienił - na szczęście idzie on ku lepszemu. Widać również znacznie większe
zaangażowanie w pisanie książki oraz masę świeżych, dobrych pomysłów. Miejmy
nadzieję, że kilka z nich wykorzysta również w sequelu, który prawdopodobnie
będzie nosił nazwę Łowca!
Ocena: 8+/10
Za książkę serdecznie dziękuję portalowi Juventum.pl i wydawnictwu Dolnośląskiemu.
"Intruz" już chyba od pół roku leży na mojej półce i czeka na przeczytanie. Muszę się wreszcie za niego wziąć, bo mam wielką ochotę obejrzeć ekranizację :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam tę książkę. Mogłabym ją czytać i czytać i tak bez końca. Świetna powieść Meyer :)
OdpowiedzUsuńUWIELBIAM tę książkę! Czytałam ja kilka razy i z chęcią przeczytałabym po raz kolejny. To aż nieprawdopodobne, że Intruza i Zmierzch napisała ta sama autorka...
OdpowiedzUsuńKolejna pozytywna recenzja, którą czytam. Skuszę się chyba na nią zaraz po egzaminach ;)
OdpowiedzUsuńPo serii o Edwardzie i Belli nie jestem do tej autorki przekonana, niemniej Intruz kusi mnie już od jakiegoś czasu...
OdpowiedzUsuńBardzo dobra książka :) Jedna z lepszych... Moim zdaniem lepsze niż film.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Ja dalej jakoś nie jestem przekonana, ale ostatnio mam ochotę na czytanie dystopii, więc możliwe, że kiedyś sięgnę ;3
OdpowiedzUsuńMam ja w niedalekich planach i jestem bardzo ciekawa swojego odbioru.
OdpowiedzUsuńCzytałam, byłam pozytywnie zaskoczona. Książka napisana była świetnym językiem, a do tego był jeszcze pomysł na całość.
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie: in-corner-with-book.blogspot.com
Czytałam tę książkę kilka lat temu:) wtedy zrobiła na mnie dość duże wrażenie:)
OdpowiedzUsuńŚwietna recenzja i piękny szablon bloga :) A ten cytat: "Nigdy nie wiesz ile czasu Ci zostało." to jest coś wartego uwagi.
OdpowiedzUsuńNie czytałam, ale może kiedyś.
Pozdrawiam i zapraszam do siebie na konkurs.
Kinga
Przepiękna opowieść, oryginalna i niebanalna.
OdpowiedzUsuńawww.... *.* Moje kochane, nieprzespane noce, pierwszy płacz przy książce i setki wspomnień xD
OdpowiedzUsuńMam słabość do Meyer. ,,Intruza" przeczytałam chyba zaraz po polskiej premierze i zapadł mi w pamięć. Słyszałam, że szykuje się kontynuacja, mam tylko nadzieję, że nie będzie to książka napisana niejako pod dyktando i z przymusu, a nie pomysłu - autorce jakoś nie spieszyło się do pisania, dopiero premiera filmowa ,,Intruza" przyniosła wieści o kontynuacji.
OdpowiedzUsuńczytałam i muszę przyznać, że nawet mi się podobało ;)
OdpowiedzUsuńCzytałam i bardzo pozytywnie mnie zaskoczyła. Przez "Zmierzch" byłam do niej okropnie uprzedzona i jak się okazało, niepotrzebnie. To zupełnie inna książka. Meyer pokazała, że potrafi napisać dobrą powieść bez obrzydliwych scen pocałunków z posągiem. :)
OdpowiedzUsuńZaczęłam czytać ponad rok lub dwa lata temu i na tym stanęło... ale się zabiorę jeszcze ;)
OdpowiedzUsuńDo tej pory byłam dość sceptycznie nastawiona względem tej powieści, chociaż sagę "Zmierzch" naprawdę uwielbiam. Przyznam jednak, że ostatnio zaczęłam się tak jakby nawracać ku "Intruzowi" :P Być może w końcu dam się skusić :D
OdpowiedzUsuńDobra recenzja, jednak to chyba nie mój styl i nie sięgnę po tę książkę. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuń+ zapraszam na http://arenaksiazek.blogspot.com/